poniedziałek, 23 maja 2016

A w piątkowe wieczory najbardziej lubię...

Idzie lato. 
Dzisiaj, wracając ze szkoły dosłownie czołgałam się do domu z gorąca. Jeszcze miesiąc i zaczną się wakacje, więc, co za tym idzie, idea piątków straci jakiekolwiek znaczenie na dwa miesiące, lecz na razie piątek kojarzy nam się z długo oczekiwanym wypoczynkiem, jakimiś imprezami, czy czymś w tym stylu i na pewno nie jest on związany z nauką czy jakąkolwiek pracą. 
Co dla mnie oznacza piątek? 
Ciężką prace przez trzy godziny. Zaczęło się to trzy lata temu. Idąc na spacer zauważyłam plakat: "grupa teatralna przy Sanockim Domu Kultury zaczyna swoją pracę. Chętnych zapraszamy w piątek o godzinie 17". Akurat dopiero co zrezygnowałam ze szkoły muzycznej i całkowicie porzuciłam grę na skrzypcach, więc nie miałam trochę co z sobą zrobić. Pomyślałam "czemu nie?" i poszłam.
Spóźniłam się na pierwsze zajęcia ponad godzinę, ale mimo to wszyscy byli strasznie mili. Pani Jola, która wszystko prowadziła wydała mi się bardzo sympatyczna (mimo, że na pewno byliśmy trochę za głośno to nie rzuciła w nikogo butem czy inną częścią swojej garderoby).
I tak się wszystko zaczęło. Minął rok, drugi. teraz trzeci, a grupa "De Konstrukcje" stała się częścią mnie. Wrosła we mnie, zamieszała mi w głowie, stała się moim narkotykiem. Zakochałam się w teatrze, zakochałam się w tych ludziach i w moim talencie, który odkryłam.
Tak zaczęła się moja przygoda z moją pasją, którą chciałabym zarazić innych.
Co robimy?
Zaczynamy prace w październiku i aż do czerwca pracujemy nad spektaklem. Zawsze na początku roku ogłaszamy nabór i czasami parę osób do nas dołącza.
Tniemy teksty innych autorów i sklejamy w naszą własną całość. Do tego dodajemy teatr plastyczny i teatr cieni. Z tej mieszaniny wychodzi nam bardzo filozoficzny teatr absurdu.
Pod koniec roku wystawiamy spektakl na dużej scenie w Sanockim Domu Kultury ale po drodze zahaczamy o Lesko gdzie co roku otwieramy przegląd teatrów młodzieżowych "Kurtyna Wyobraźni".
Wszyscy się bardzo kochamy, jesteśmy jak rodzina i podziwiamy naszą kochaną Panią Jole za to, że potrafi z nami wytrzymać (szczególnie, że przed naszą próbą zajęcia ma młodsza grupa, która na prawdę potrafi dać w kość).
Za co ja kocham teatr i aktorstwo?
Wychodząc na scenę pozbywasz się własnego ja. Nie możesz mówić jak ty, ruszać się jak ty, myśleć jak ty. Stajesz się zupełnie inną osobą, tą którą masz w danym momencie zagrać, chyba dlatego tak to uwielbiam. Czasami mam dość siebie i chociaż chwilowa zamiana w inną osobę powoduje, że lepiej się czuje.
Co mogę jeszcze o tym powiedzieć?
To największa przygoda w moim życiu, coś co kocham, co trwa już tak długo i mam nadzieje, że nigdy nie przestanie. Coś z czym wiąże moją przyszłość, do czego dążę. Nidy nie zapomnę jak w tamtym roku wychodząc na scenę, pod koniec spektaklu, kłaniając się, słysząc te brawa, ogarnęła mnie taka duma, taka radość, że pozwoliłam sobie uronić parę łez. To właśnie takie chwile są najpiękniejsze, kiedy robisz coś co kochasz, kiedy ludzie to doceniają, a najważniejsze, kiedy ty sam to doceniasz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz